12 kwi 2015

[1] Too Late

Cześć! Ekhem, także mnie przypadł zaszczyt opublikowania pierwszego opowiadania na Divine Imagination. Nie powiem, nawet się cieszę, chociaż chyba bardziej stresuję. Historia ta powstała w mojej głowie już dość dawno, ale jeszcze nie miała okazji ujrzeć światła dziennego. Prowadzić bloga o One Direction się nie podejmę, jedyne, co mi z nimi przychodzi do głowy to właśnie tylko takie pojedyncze  historyjki. c; Mam nadzieję, że ta Wam się spodoba, a jeśli ktoś będzie chciał, mogę napisać tego ciąg dalszy. :D Akurat jeszcze na kilka scen mam pomysł. Ah, bo bym zapomniała. Jako, że potrafię i lubię wykonywać zwiastuny, postanowiłam zrobić taki króciuśki do tej opowieści. klik
Hm, tak więc zapraszam Was serdecznie do czytania, jak i obserwowania bloga, bo z tego, co wiem (psst!) Mei już coś dla Was szykuje i cholernie warto to przeczytać! :*
Pozdrawiam, Melodia.

-Niall-

      Siedziałem przy kuchennej wyspie i wyżerałem naleśniki, które Hailie przygotowała na śniadanie. Schowałem się za regałem w aneksie kuchennym tak, żeby nikt mnie nie widział; nie miałem ochoty się dzielić tymi pozostałymi z rana delicjami. Z salonu słychać było telewizor i odgłos strzelaniny. Oglądali chyba ten film sensacyjny, na który Liam czekał od rana. Kiedy skończyłem jedzenie, jak najciszej wstawiłem talerz do zlewu i opłukałem ręce. Po chwili, jak gdyby nigdy nic, wszedłem do salonu i zapytałem:

- Jak tam? Co oglądacie?

       Louis i Liam siedzieli na kanapie totalnie zapatrzeni w ekran, Zayn palił papierosa przy otwartym oknie, a Harry opierał się o ścianę i wyglądało na to, że ma w głębokim poważaniu to, co działo się w filmie. Payne odwrócił się do mnie.

- Niezniszczalny - odpowiedział, po czym nagle uśmiechnął się kpiąco. - Dobre było?

   Udałem oburzonego.

- Nie mam pojęcia, o czym mówisz.

- Masz dżem na policzku, baranie - odpowiedział, po czym parsknął śmiechem.

     Pospiesznie starłem dowody, po czym sam się roześmiałem. Miałem już usiąść obok Louisa, gdy nagle na górze dało się słyszeć głośny brzdęk. Harry natychmiast poderwał głowę i poszedł do balustrady schodów.

- Wszystko w porządku? - zawołał zaniepokojony.

- Tak, strąciłam wazon! - padła odpowiedź.

Styles przetarł oczy dłonią, po czym kopnął w stolik, stojący w korytarzu.

- Co jest? - zapytał Zayn, wyrzucając niedopałek do ogrodu, po czym zamknął okno. Liam automatycznie zgasił telewizor.

    Podeszliśmy do Stylesa.

- Nie widzicie, że coś jej jest? - zapytał bezsilnie Harry, patrząc na nas dziwnie.

- Więc nie tylko ja to zauważyłem - mruknąłem, po czym obszedłem wyspę i ustałem obok chłopaków.

- Jest strasznie blada - powiedział cicho Zayn.

- W ogóle jakaś taka cichsza - odezwał się Louis.

- Praktycznie nic nie je - powiedziałem, a Liam spojrzał na mnie unosząc brwi. Zrobiłem minę typu "no co?", po czym wzruszyłem ramionami.

- A ja, do cholery, nie wiem, co się dzieje! - krzyknął chłopak, sprawiając wrażenie kompletnie załamanego.

    Dla postronnego obserwatora mogło wydać się dziwne to, że Harry tak martwi się o Hailie. Ale dla nas nie. To, że Styles się w niej zakochał, było widoczne samo przez się. Nie odrywał od niej wzroku, pomagał, w ogóle starał się przychylić jej nieba. Niestety, wiedzieliśmy, że ona, chcąc uniknąć zadymy w mediach, odnosi się do nas jedynie z czystą przyjaźnią. Nawet jeśli chłopak jej się podobał, w żaden sposób tego nie okazywała.

- Spokojnie, Harry - powiedział pocieszająco Liam, klepiąc szatyna po ramieniu. - Będziemy musieli z nią po prostu porozmawiać. A teraz chodźmy na górę, pomożemy jej posprzątać szkło.

Wszyscy ruszyliśmy na pierwsze piętro.

***

      Było już dobrze po dwudziestej trzeciej, kiedy wyszedłem z łazienki w samych szortach, naciągając na siebie koszulkę, w której zazwyczaj spałem. Wszedłem do swojego pokoju i rzuciłem dzienne ciuchy na łóżko.Ziewnąłem, po czym stwierdziłem, że zaschło mi w gardle. Nucąc pod nosem "Kiss you" zszedłem po schodach do kuchni. Nie spodziewałem się kogoś tam zastać. A jednak... Przy wyspie siedziała Hailie i opierając głowę na ręku, pisała coś szybko na kartce papieru. Jedynym źródłem światła była mała lampka ustawiona obok niej. Jej chybotliwe promienie oświetlały twarz dziewczyny i tylko pogłębiały sińce pod oczami. Związała swoje włosy w niedbałe, rozpadające się coś na czubku głowy, co sprawiło, że jej buzia automatycznie stała się mniejsza. Zadrżałem. Naprawdę wyglądała źle. Bardzo źle. Kiedy podszedłem bliżej, podniosła głowę i spojrzała na mnie nieprzytomnie.

- Coś nie tak? - zapytała sennie i słabo, co sprawiło, że zrobiło mi się zimno.

        Po przyjściu naszej piątki na górę całe szkło było sprzątnięte, a ona opierała się czołem o szybę uchylonego okna. Kiedy nas zauważyła automatycznie się wyprostowała, co sprawiło, że prawie upadła. Z miejsca wzięliśmy ją w krzyżowy ogień pytań, ale ona zapierała się, że wszystko jest okej i mamy dać jej spokój, bo ma pomysł na nową piosenkę. Więc daliśmy jej spokój. Harry wyglądał jakby miał zaraz oszaleć, ale już jej nie męczył. Teraz chyba już spał... Z resztą nie wiem...

- Wszystko okej, przyszedłem się napić - odrzekłem po prostu i podszedłem do lodówki. Powoli wyciągnąłem sok i nie bawiąc się we wlewanie go do szklanki, pociągnąłem z gwinta. Przełknąłem zimną ciecz, po czym odstawiłem butelkę na miejsce.

     Ponownie spojrzałem na dziewczynę. Dalej opierała głowę na ręku, ale już nie pisała. Miała zamknięte oczy i wyglądała, jakby spała.

- Hailie? - zapytałem cicho, siadając obok.

Poderwała głowę i popatrzyła na mnie, jakbym urwał się z Marsa.
- Możesz powiedzieć, co ci jest? - Po raz kolejny podjąłem próbę. Chciałem ulżyć Harry'emu, jak i sobie, bo przez ostatnie pół roku naprawdę się z nią zżyłem. Z resztą nie tylko ja, chłopaki też.
Westchnęła.

- Wszystko jest w porządku - odpowiedziała poirytowana. - Po prostu jestem trochę zmęczona. Nic więcej.

- To dlaczego jeszcze tu siedzisz, zamiast się położyć? - zapytałem szczerze zdziwiony. - Harry...

      Ugryzłem się w język. Idioto! Chciałem jakoś się wycofać z mojej wpadki, ale nie miałem pojęcia jak. Z resztą, moją uwagę przyciągnęło zachowanie Hailie. Długopis wypadł jej z ręki, a jej oczy zaszkliły się od łez. Spojrzała na mnie poważnymi oczami, a ja zrozumiałem. Ona też kochała Harry'ego.

- Pójdę już - szepnęła cicho, zbierając swoje kartki ze stołu. Wstała, po czym ruszyła w kierunku schodów, a ja zostałem w kuchni, patrząc się bezmyślnie w ścianę. Odechciało mi się spać.

-Harry-

      Leżałem na łóżku i bezmyślnie wpatrywałem się w sufit. Było już dobrze po pierwszej w nocy, ale ja nadal nie potrafiłem zasnąć. Nie mogłem wyrzucić z głowy tej wymęczonej twarzy Hailie, kiedy pobladłymi wargami zapewniała nas, że wszystko jest w porządku. Było mi zimno na samą myśl i miałem ochotę płakać z bezsilności.

      Pamiętałem ten moment, kiedy pierwszy raz spotkała się naszym zespołem, jakby to było wczoraj. Pojechaliśmy wtedy do najlepszego hotelu w Nowym Jorku, aby się z nią zobaczyć. Dostaliśmy tylko wiadomść od Simona, że znalazł dla nas genialną kompozytorkę i mamy się z nią obowiązkowo spotkać. Wiedział tylko, że nazywa się Hailie Watson i jest świeżo po studiach. Na początku nie byliśmy za bardzo zadowoleni z tego, że kogoś nam narzucają. Sami nie gorzej radziliśmy sobie z pisaniem tekstów, a przecież nasza muzyka to nasza muzyka i nikt nie powinien się do tego wtrącać. Cóż, zgodziliśmy się jednak, ciekawi tego, co owo spotkanie nam przyniesie.
Usiedliśmy w hotelowej restauracji i czekaliśmy. Pamiętam, że akurat Niall z Zaynem bili się na żarty i strącili ze stołu szklankę z sokiem, której zawartość poleciała na moją koszulę. Zerwałem się szybko, żeby znaleźć jakąś łazienkę. Nie chciałem wyjść na jakiegoś idiotę, który nie potrafi się napić.  Chłopaki mieli ze mnie niezły ubaw. Wyszedłem na korytarz i zgodnie z kierunkiem strzałek pozawieszanych pod sufitem, zacząłem szybkim kroki wspinać się po schodach, biorąc naraz po dwa stopnie. W pewnej chwili minąłem się z jakąś dziewczyną, która podążała w kierunku przeciwnym do mojego.

     Oczarowany przystanąłem i obejrzałem się na jej smukłą sylwetką, ubraną na czarno. Na nogach miała ciemne, połyskujące szpilki, a pod pachą teczkę z papierami. Pewnym krokiem szła w kierunku, z którego ja przyszedłem. Jakże wielkie było moje zdziwienie, kiedy wróciwszy do restauracji, ujrzałem ją siedzącą przy naszym stoliku. Wstała i pięknie się do mnie uśmiechając, wyciągnęła drobną dłoń.

- Cześć, jestem Hailie. Ty to pewnie Harry Styles?

           Odpowiedziałem, że owszem, po czym delikatnie pocałowałem wierzch podanej mi dłoni. Usiedliśmy, a ona zaczęła mówić. Z każdym jej słowem coraz bardziej traciłem głowę, zapatrzony na jej malinowe usta, porcelanową cerę i ciemne oczy. Miała melodyjny głos, wytłumaczyła nam dokładnie, na czym będzie polegała nasza współpraca. Pozostali zadawali jej przeróżne pytanie, ale ja siedziałem tylko i gapiłem się na nią, jak zaczarowany. Tak rozpoczęła się nasza wspólna przygoda.

     Zaczęła z nami podróżować i szybko okazało się, że jest najuczciwszą oraz najsympatyczniej​szą osobę, jaką dane nam było poznać. Nie narzucała nam swoich pomysłów, pytała o zdanie i razem wprowadzaliśmy poprawki czy udoskonalenia. Szybko się zaprzyjaźniliśmy​, a ja z pewną zazdrością zauważyłem, że najlepszy kontakt złapała z Niallem. Z biegiem czasu stwierdziłem jednak, że to tylko czysta przyjaźń i odetchnąłem z ulgą. Niestety, ona sprawiała wrażenie osoby silnie stąpającej po ziemi, wiecznie czymś zajętej i pewnej siebie. Po prostu mnie onieśmielała.

      Tak, mnie, kolesia, który po trzech miesiącach związku bez skrupułów rzucił Taylor Swift i nie miał po tym żadnych wyrzutów sumienia. Z frustracją przekręciłem się na drugi bok i wgapiłem w okno. Na niebie intensywnie świecił księżyc, rażąc mnie w oczy. Od miesiąca zaczęły dziać się z nią dziwne rzeczy. Kiedy wróciliśmy do NY na przerwę w trasie, wszyscy rozjechali się do swoich domów. Dopiero tydzień temu wspólnie tymczasowo zamieszkaliśmy, aby przygotować się do dalszych koncertów. Hailie pisała piosenki w bardzo szybkim tempie, pokazywała nam je, robiła małe próby, żeby zobaczyć jak to wszystko idzie. Z każdym dniem bladła coraz bardziej, stawała się cichsza i coraz mniej jadła. Bolało mnie to cholernie, ale niestety żaden z nas nie był w stanie się dowiedzieć, co jej jest. Jęknąłem cicho i schowałem twarz w poduszce. Błagam, byle to tylko nie coś poważnego.

- Hailie -

           Siedziałam na swoim łóżku kompletnie ubrana i łkałam cicho. Nie wynikało to z mojego podłego samopoczucia ani z tego, że czułam się jak zombie i ledwie stałam na nogach.
Byłam zakochana w Harrym. Tak. Mogłam to dobitnie i głośno przed sobą przyznać, a Niall potwierdził moje przypuszczenia, że też nie jestem szatynowi obojętna. To wszystko stało się zbyt trudne. Znakomicie pamiętałam dzień, w którym poznałam się z chłopakami. Było naprawdę bardzo miło, a kiedy Harry dołączył do nas z ogromną plamą na ciemnej koszuli, bąkając jakieś przeprosiny, poczułam, że serce zabiło mi mocniej. Uważałam już od dawna, że jest bardzo przystojny, ale było to wtedy, kiedy mogłam jedynie patrzeć na plakaty i nagrania w internecie. Kiedy poznaliśmy się bliżej, moje zauroczenie pogłębiło się i przyjaźń przestawała mi wystarczać. Nie chciałam jednak robić zamieszania w mediach jak i w naszym życiu, z resztą nasz związek był po prostu niemożliwy. Funkcjonowaliśmy zupełnie inaczej. To dlatego ostatnio przestałam właściwie sypiać. Pisałam piosenki, komponowałam muzykę, aby jak najszybciej skończyć i... powiedzieć chłopakom, że nie mogę dalej z nimi współpracować. Że to koniec. Musiałam odciąć się od Harry'ego zanim miało wydarzyć się jakieś nieszczęście. Moje ciało wręcz rwało się do niego.

        Otarłam łzy i nagle przypomniało mi się, że na dole zostawiłam swój notes. Chciałam pisać dalej, a tam miałam różne potrzebne mi notatki. Wstałam, po czym po cichu wyszłam na korytarz. W całym domu panowała cisza.

         Zapaliłam światło, po czym ruszyłam w kierunku schodów. Kiedy byłam już przy balustradzie poczułam ogromny zawrót głowy. Wszystko zawirowało mi przed oczami. Chciałam złapać się barierki i przysiąść na chwilę, żeby jak zwykle przeczekać moment słabości.  Takie sytuacje zdarzały mi się ostatnio bardzo często, właściwie mogłam zaliczyć je do porządku dziennego. Nie wiem jakim cudem, ale źle wymierzyłam i moja ręka ześlizgnęła się z gładkiego drewna. Runęłam do przodu, po czym robiąc ogromny hałas sturlałam się na parter. Na samym dole uderzyłam głową o kant jednego ze stopni. Ległam na podłodze jak szmaciana lalka, czując niewyobrażalny ból pleców oraz potylicy. Chciałam zawołać o pomoc, ale nie mogłam. Czułam gorącą, lepką ciecz spływającą po moich włosach. Powoli traciłam czucie w całym ciele, a moje oczy usilnie się zamykały. Zanim zdążyłam nad czymkolwiek się zastanowić i porządnie przestraszyć, otoczyła mnie dusząca ciemność i nic już więcej nie widziałam.


-Niall-

           Poderwałem się do góry wyrwany z głębokiego snu. Wydawało mi się, że coś spadło, ale siedziałem i nasłuchiwałem. Może ktoś coś po prostu strącił? Zapanowała głucha cisza. Odrzuciłem kołdrę, po czym wyjrzałem na korytarz. Cisza. Paliło się tylko światło, co mocno mnie zdziwiło. Przecież sam je zgasiłem. Już szedłem, żeby zrobić to ponownie, gdy nagle jakaś niewidzialna siła kazała mi iść w kierunku schodów. Zaskoczony podszedłem kilka kroków i spojrzałem na stopnie. Były to długie, zakręcane schody, więc wychyliłem się przez barierkę, aby zobaczyć, czy aby na pewno wszystko jest okej. Zamarłem, a moje serce zaczęło głośno walić. Na samym dole, u podnóża, schodów spoczywała Hailie. Nie ruszała się. Zbiegłem jak najszybciej na dół, wrzeszcząc, jak najgłośniej umiałem:

- Chłopaki, pomocy!

         W domu zrobił się nagły szum. Harry wypadła ze swojego pokoju pierwszy, blady jak ściana. Kiedy spojrzał na to, co ja, nogi się pod nim ugięły.

- Hailie... - jęknął cicho, po czym biorąc po dwa stopnie zbiegł na dół.

-Zayn-

          Słysząc okrzyk Nialla, serce podeszło mi do gardła. Co się stało, do diaska?! Wyplątawszy się z pościeli, wypadłem na korytarz, a jako, że mój pokój znajdowała się na parterze, stanąłem jak wryty. Hailie leżała bezwładnie pod schodami blada jak ściana. Harry dobiegł do niej w tej samej chwili.  Zagryzłem wargi, widząc jego wykrzywioną z rozpaczy twarz. Podniósł ją delikatnie, chcąc ułożyć jej głowę na swoim kolanie. Zamarł, po czym spojrzał na swoją dłoń i na głowę dziewczyny.

- Boże, ona krwawi... - wyjąkał. Wzdrygnąłem się, widząc niewielką kałużę krwi na podłodze, ale przyklęknąłem koło Tomlinsona, penetrując małą apteczkę, którą przed chwilą przyniósł. Wyłuskałem jakoś bandaż z tego bałaganu, po czym próbowałem go rozwinąć.

- Zostaw to - mruknął Niall, uciskając ranę na głowie Hailie. - Przynieście ręcznik, krwotok jest zbyt duży. Liam, zadzwoń na pogotowie.

       Payne posłusznie się oddalił, trzęsącymi się dłońmi wybierając numer, a ja pobiegłem po ręcznik. Nie było się, co oszukiwać - wszyscy byliśmy do niej cholernie przywiązani i gdyby.... Potrząsnąłem głową, po czym wziąłem pierwszy lepszy materiał z brzegu i wróciłem na korytarz. Horan wyciągnął do mnie ręce, po czym zrobił dziewczynie prowizoryczny opatrunek. Pomyślałem, że sytuacja jest już chyba opanowana, ale nagle Harry zbladł jeszcze bardziej. Dopiero teraz zauważyłem, że usilnie ściska dziewczynę za nadgarstek, co chwila poprawiając swoje palce.

- Czekajcie... - mruknął, przenosząc dłoń na jej szyję. Niall gwałtownie pochylił się nad jej twarzą i przystawił ucho do jej lekko uchylonych ust.

- Reanimujemy - powiedział tylko, a ja zbaraniałem. Co? Czyli, że...

     Harry wyglądał, jakby ktoś go zdzielił w głowę.

- Ale przecież... Krew... - jąkał się bez ładu i składu.

- Słuchaj, ona i tak już nic nie czuje. - powiedział zrozpaczony Horan, układając dłonie na jej mostku. - Odchyl jej głowę do tyłu i dwa razy... Z resztą, wiesz, co masz robić.

         Styles sprawiał wrażenie człowieka, który jest ciężkim szoku, lecz posłuchał Horana. Zbliżył swoje usta do jej posiniałych warg i wpuścił w nie dawkę powietrza. Zrobił to poprawnie, bo jej klatka piersiowa podniosła się i opadła. Prze moją głowę przemknęła myśl, że Harry na pewno nie tak wyobrażał sobie chwilę, kiedy będzie mógł być tak blisko szatynki. .. Niall za to zabrał się za uciskanie jej klatki piersiowej. Robił to szybko i wyglądał na maksymalnie skupionego, a ja z podziwem zastanawiałem się, jakim cudem on jest taki o opanowany. Zawsze to on był z nas najbardziej dziecinny, a tu proszę...

     Do przedpokoju wrócił Liam.

- Pogotowie będzie za... - widząc, co się dzieje, zbladł i automatycznie przycichł. -... piętnaście minut.

       Usiadł ciężko pod ścianą. Louis też z napięciem wpatrywał się w twarz nieprzytomnej, zakrywając usta dłonią.

- Hailie, do cholery... - warknął Harry przez łzy, ponownie oddychając za dziewczynę.

     Nic już nie widziałem, tak bardzo załzawione miałem oczy. Z uporem maniaka próbowali przywrócić jej serce do pracy, ale z każdą kolejną minutą coraz bardziej przestawałem wierzyć, że im się to uda. Niall,nie przestawał reanimować, ale łzy ciurkiem spływały mu po twarzy.

    A co jeśli... jeśli ona naprawdę umrze? Nagle, jakby w odpowiedzi na moje pytanie, Harry zamiast ponownie dostarczyć powietrze do jej płuc, oparł się czołem o jej czoło i zaczął szlochać.

- Hailie, ty nie możesz... - błagał urywanym głosem. - Nie możesz odejść, ja nie zdążyłem... Boże, dlaczego ja byłem taki głupi... ja nie zdążyłem...

        To było dla mnie za wiele. Usiadłem ciężko na podłodze i objąłem kolana rękami. Horan zadrżał, jakby ktoś poraził go prądem, ale nie przestawał.

-Niall-

           Nie minęło pięć minut, kiedy funkcjonariusze pogotowia bez pukania wpadli do środka. Byłem cały zapłakany, a moje ręce trzęsły się tak, jakbym miał drgawki. Lekarz, który przyjechał był starszym facetem i kiedy ocenił sytuację, od razu przyklęknął przy leżącej. W jednej chwili zorientowałem się, że nie jest typem doktora, który tak naprawdę ma w nosie, to co się dzieje z pacjentem. Wyciągnął stetoskop i delikatnie odsunął moje dłonie z klatki piersiowej dziewczyny. Po kilku sekundach słuchania, a właściwie sprawdzania tętna, którego nie było, jego twarz momentalnie zmieniła wyraz.

- Defibrylator - powiedział tylko do ratowników, stojących za nimi. - Trzeba ją zaintubować.

       Jeden z mężczyzn zbliżył się do Hailie, gestem każąc Harryemu, żeby się przesunął. Nie spodziewał się pewnie, że chłopak nie ma najmniejszego zamiaru tego robić. Głaskał dziewczynę po włosach, a jego łzy skapywały na jej twarz.

- Harry, chodź - powiedziałem łamiącym się głosem, wstając z kolan. - Harry...

       Próbowałem wziąć go za rękę i odciągnąć go od dziewczyny, ale tylko wyszarpnął się z mojego uścisku.

- Zostawcie mnie! - warknął.

- Zayn... - odezwałem się bezsilnie do chłopaka, który ocierając twarz od razu się podniósł.

     Wzięliśmy Stylesa za ramiona, żeby go podnieść, ale nie było to takie proste. Dopiero, kiedy lekarz odezwał się cicho, chłopak przestał się szarpać.

- Pozwól jej pomóc.

        Harry posłusznie wstał i łkając cicho, dał mi się odprowadzić na bok.

      Kiedy wrócił drugi ratownik z nie małą walizką, pierwszy kończył intubowanie. Teraz wprowadzał powietrze do płuc dziewczyny za pomocą rurki, którą wsadził jej do gardła. Wzdrygnąłem się. Lekarz dalej reanimował Hailie, ale gdy ratownik rozłożył defibrylator, przestał i zaczął ustawiać moc prądu. Kierowany jakimś dziwnym odruchem, objąłem Harry'ego tak, żeby nie widział tego, co zaraz się stanie. Zayn spojrzał na mnie, ale nie odezwał się. Wiedział, o co mi chodzi.Odwrócił głowę, za to ja widziałem. Zobaczyłem, jak ciało szatynki porażone unosi się do góry i opada bezwładnie na ziemię. Lekarz ponownie przyłożył stetoskop do jej piersi. Nadzieja, która przez chwilę się we mnie narodziła, wyparowała równie szybko. Ustawił tylko większą moc urządzenia, a ja zacisnąłem powieki. Nie chciałem tego oglądać. Louis wyszedł na przedpokój, po czym kopnął w ścianę. Liam zakrywał oczy dłonią, a jego ciało drżało gwałtownie. Zayn stał obok z rękami założonymi na piersi, a jego łzy skapywały na ziemię.

    Gdy za piątym razem defibrylator nie zadziałał, lekarz spojrzał prosto na mnie. Pokręcił tylko głową, po czym schował stetoskop. Ratownik powoli zaczął zbierać wszystkie rzeczy.

- Co wy robicie? - wyjąkał Harry. Nawet nie zauważyłem, kiedy wyplątał się z mojego uścisku. - Co wy, do cholery jasnej, robicie?!

      Mężczyzna nie odpowiedział.

- Harry... - załkał Zayn, próbując go przytrzymać. - Harry, już jej nie pomożesz.

      Chłopak nie słuchał nikogo wyrwał się z uścisku chłopaka, po czym upadł na kolana obok Hailie. Zanosząc się płaczem, powiedział w końcu to, co tłumił w sobie przez pół roku.

- Przecież ja cię kocham!

     Chciałem jakoś podejść do niego, pocieszyć, powiedzieć, żeby przestał płakać, ale nie mogłem. Z resztą żadne słowa nie były w stanie dodać mu teraz otuchy.Cofnąłem się tylko kroków do tyłu, patrząc jak mój przyjaciel całuje dziewczynę w zimne dłonie. Zahaczyłem o stolik i coś upadło na ziemię z lekkim hukiem. Kiedy spojrzałem w dół zobaczyłem zdjęcie całej naszej szóstki. Trzymałem Hailie na barana, a Harry dorobił jej rogi z własnych palców. Reszta śmiała się z nas, ciesząc się chwilą. Było to dwa miesiąc temu, kiedy byliśmy we Włoszech.

      Coś w mojej głowie pękło. Odwróciłem się gwałtownie i dysząc głośno uderzyłem pięścią o ścianę. Po całym domu rozchodził się tylko szloch i błagania Harry'ego. Nie było słychać niczego więcej. Rzuciłem ostatnie spojrzenie na nieruchome ciało mojej przyjaciółki i na łkającego nad nią chłopaka, po czym objąłem się ramionami i usiadłem na ziemi zanosząc się płaczem.

   W pewnej chwili usłyszałem jakiś huk, ale nie miałem siły się podnieść. Leżałm skulony obok kanapy i czułem, jakby ktoś mi coś zabrał. Dalej płakałem, choć wiedziałem, że może facetowi nie wypada. Miałem to w nosie. Hailie nie żyła. A spadła tylko ze schodów. Ze zwykłych, pieprzonych schodów. Zacisnąłem zęby, żeby nie wrzasnąć z wściekłości. Jakie życie jest niesprawiedliwe!

- Harry! - odezwał się ostrzegawczo Liam i tu zmusiło mnie do uniesienia głowy.

    Chłopak trzymał lekarza za przód kurtki i dociskał go mocno do ściany. Podniosłem się natychmiast.

- Zostaw go Harry... - powiedziałem, próbując odciągnąć szatyna. - Daj spokój, słyszysz?

    Styles sprawiał wrażenie, jakby w ogóle nie zdawał sobie sprawy, że coś do niego powiedziałem. Jego pięści były mocno zaciśnęte na ubraniu mężczyzny, który patrzył na niego ze smutkiem. Nie ze strachem. Ze smutkiem.

- Spróbuj jeszcze raz - wycedził chłopak. - Ostatni, cholerny raz. Błagam.

   Wyglądał jak wariat. Był blady, a jego zaczerwienione powieki dziwnie odcinały się od jego skóry. Oczy chłopak błyszczały szaleńczo, a ciało drżało.
 
   W pomieszczeniu zaległa cisza.

- Nie sądzę, żeby... - zaczął lekarza, ale Harry nie dał mu skończyć.

- Błagam. Jeszcze jeden raz. - wyjęczał, po czym zachwiał się.

    Lekarz, patrząc mu prosto w oczy, delikatnie zabrał jego ręce, po czym z powrotem przyklęknął przy Hailie. Odwróciłem się gwałtownie. Nie chciałem znowu tego widzieć. Nie chciałem znowu zacząć wierzyć. Przecież ona umarła, a lekarz spełniał jedynie prośbę oszalałego z rozpaczy chłopaka. Ponownie usłyszałem dźwięk pocieranych o siebie tych dziwnych kasetek. Przeczesałem ręką włosy, tak mocno jakbym chciał je wyrwać. I znowu odgłos opadającego na ziemię ciała... Zagryzłem wargi. Chciałem ogłuchnąć, żeby nie usłyszeć zrezygnowanego głosu doktora. Zamiast tego usłyszałem czyiś głośny wydech i słowa, które kompletnie zbiły mnie z tropu.

- Przynieście nosze.

    Odwróciłem się napięcie. Przecież pogotowie nie zabierało ciał zmarłych... Zobaczyłem lekarza, który osłuchiwał klatkę piersiową dziewczyny. Na jego twarzy kształtował się ... uśmiech?! Z czego on się cieszył, do cholery?! Przeniosłem wzrok na Harry'ego, który wyglądał na kompletnie skołowanego.

- Udało się - powiedział do niego mężczyzna.
 
    Powietrze wypełnił głośny jęk ulgi Stylesa, który cofnął się kilka kroków. Z mojej duszy spadł ogromny ciężar. Płacząc rzewnie, przeskoczyłem kanapę, po czym objąłem chłopaka jedną ręką. Udało się. Cholera, udało się.

6 komentarzy:

  1. Cholerka!
    Nie mam słów.
    Masz bardzo lekki sposób pisania co sprawia że łatwo i przyjemnie się wszystko czyta.
    Są pomysł na to jedno party jest genialny i jak najbardziej chce 2 część! :*
    Ściskam
    Ada xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Cholera, nie mogłam się oprzeć xd
    Kochana, jesteś genialna (chociaż pewnie nie raz Ci to mówiłam i będę mówić)! Nie muszę chyba wspominać, że kiedy po raz kolejny przeczytałam to opowiadanie, to całe me ciało zalał spazmatyczny dreszcz? Aż do teraz go czuję...
    Słońce, piszesz tak lekko i cudownie, że wszystko co wychodzi spod Twoich palców czyta się swobodnie i bez oporów, a tekst pochłaniam z dzikością. Swoją drogą, że pod koniec prawie nic nie widziałam przez moje łzy...
    Jak kiedyś wspomniałam, jestem Twoją Fanką numer Jeden, także jestem jak najbardziej za drugą częścią, aczkolwiek nie jestem pewna czy zniosę kolejną dawkę tak mocnych i sinusoidalnych emocji.

    Xoxo,
    Mei.

    Ps. Później możesz dźgnąć mój boczek za mą hipokryzję xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A żebyś wiedziała, że Cię dźgnę!
      Ale dziękuje. ^^

      Usuń
  3. O kurcze!
    Ja chcę ciąg dalszy! ♡

    OdpowiedzUsuń